Islamizm, terroryzm, migracje – tendencje 2022/23

Zamieszki w obozie dla szukających azylu na Cyprze (zdj. wikimedia)
Zamieszki w obozie dla szukających azylu na Cyprze (zdj. wikimedia)
Czy pomimo zaabsorbowania społeczeństw Europy wojną Rosji z Ukrainą w temacie islamizmu, terroryzmu i migracji nic się nie dzieje? Zapraszamy do przeglądu rozwoju sytuacji w tych obszarach.

Udostępnij:

Spis treści

Ostatnie trzy lata, to jest pandemia i rosyjska agresja na Ukrainę, odciągnęły uwagę mediów, polityków i szerzej społeczeństwa od tematów rozwoju islamu w Europie, terroryzmu czy migracji. W tym ostatnim przypadku wyjątkiem był kryzys graniczny – bo nie był to kryzys migracyjny – na granicach Polski i Litwy z Białorusią.

Nie oznacza to jednak, że te tematy przycichły i okazjonalnie fragmentami nie przebijały się do szerszej przestrzeni w kwestiach takich, jak wspomniana migracja, zamieszki na ulicach europejskich miast, widmo kryzysu żywnościowego czy rosnący terroryzm na Sahelu, który przyciągał uwagę bardziej za sprawą obecności tam Rosji i rywalizacji z Francją, niż z powodu wzrostu intensywności dżihadystycznej rebelii.

Zachodzące zmiany budują obraz, na podstawie którego można wnioskować co do kierunków, w jakich będą rozwijać się zagadnienia poruszane przez nasz portal, zakładając oczywiście, że nie zajdą inne dodatkowe, nieprzewidziane czynniki, o co ostatnio akurat było nietrudno.

Islamizm

Według różnych dopływających do nas informacji, wynikających z obserwacji przestrzeni medialnej, rozmów z ekspertami z zagranicy, czy obserwowania zmian na Bliskim Wschodzie, polityczny islam znajduje się w odwrocie.

Islamizm na Bliskim Wschodzie

Na pewno tak wydarza się w krajach regionu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (MENA). Wszystkie negatywne doświadczenia związane z Arabską Wiosną, nawet w relatywnie dobrze radzącej sobie Tunezji, doprowadziły społeczeństwa do odwrotu od sztandarowego zawołania islamistów: „Islam jest rozwiązaniem”. Społeczeństwa te poparły w dużej mierze siły związane ze świeckością, chociaż niedemokratyczne. Odbyło się to z udziałem protestów lub, tak jak w Maroku, przy urnach wyborczych. Skorumpowani liderzy islamistyczni, nie posiadający doświadczenia i zdolności rozwiązywania skomplikowanych problemów gospodarczych, społecznych i politycznych regionów, zostali odsunięci od władzy.

W krajach, gdzie nie mieli do władzy dostępu, rządzącym elitom przy braku oporu społecznego udało się wprowadzić zakaz działalności organizacji rodem z Bractwa Muzułmańskiego, a wiele z nich, także tych europejskich, wylądowało na listach organizacji uznawanych za terrorystyczne. W Syrii, chociaż konflikt nie został zakończony, sprawa istnienia organizacji islamistycznych jako znaczącego gracza w polityce dawno jest już przesądzona i organizacje te na razie nie będą odgrywać większej roli. Pozostaje jeszcze Turcja, której nacjonalistyczno-islamistyczna koalicja rządowa traci coraz bardziej poparcie i powstaje pytanie, jak poradzi sobie w czerwcowych wyborach prezydenckich. Przewaga opozycji nie jest obecnie duża, więc może dojść tam do zafałszowania wyborów, a jeżeli nawet AKP i Erdogan utracą władzę, pozostaną i tak istotnym elementem polityki kraju.

Wydaje się więc, że w tym regionie ruch islamistyczny nie będzie miał szans w najbliższym okresie na zdobycie istotnego wpływu na rzeczywistość. Przecież w trakcie Arabskiej Wiosny islamiści sukces zawdzięczali młodym ludziom o bardziej liberalnym nastawieniu, wychodzącym protestować na ulicę, oraz międzynarodowemu wsparciu ze strony Stanów Zjednoczonych czy Europy. To jednak nie powinno usypiać czujności, bo Bractwo Muzułmańskie w swojej historii dowiodło, że potrafi przetrwać różne kryzysy związane z eliminacją  jego kluczowych postaci, wypychaniem na imigrację czy eliminowaniem z przestrzeni politycznej. Świat MENA, a przynajmniej jego część, czekają w najbliższej przyszłości kryzysy gospodarcze napędzane rosnącą demografią, co może dać impet organizacjom skrajnym politycznie.

Islamizm w Europie

W Europie organizacje z ideologicznego spektrum Bractwa Muzułmańskiego są w dalszym ciągu umocowane politycznie i zachowują wpływ na polityków i media. Gorzej radzą sobie z wpływem na muzułmanów. Zdaniem dr Lorenzo Vidino z Washington University islamiści nie są w stanie mobilizować muzułmanów w sprawie islamu politycznego, do głosowania na ich organizacje, czy wsparcia dla rozwoju islamistycznego światopoglądu. Jeżeli udaje się im zainteresować szerszą część społeczności muzułmańskich to dzięki akcjom, w których przedstawiają całą wspólnotę jako obiekt dyskryminacji i agresji ze strony Zachodu.

Przykładami takich nośnych tematów może być sprawa chust, sprzeciw wobec polityk realizowanych przez dane państw przedstawianych jako dyskryminacyjne np. walka z separatyzmem we Francji, czy sytuacja Palestyńczyków. To jest główne narzędzie islamizmu – sączenie do głów przekonania o tym, że muzułmanie są ofiarami Zachodu, że są przez nich dyskryminowani. Nie wywołuje to natychmiastowych szkodliwych działań, ale niszczy spójność społeczną i tworzy podglebie pod przyszłe procesy rekrutacji terrorystów, przeprowadzanych już potem przez bardziej radykalne organizacje i jednostki.

Działalność organizacji islamistycznych nie pozostaje już też niezauważona przez służby państw i polityków. Od lat islamistyczne organizacje monitorowane są w Niemczech. W Szwecji rząd i władze lokalne wzięły się za prowadzone przez nich szkoły funkcjonujące poza systemem państwowym i zamykają te szkoły, które mogą, a inne odcinają od dotacji. Od finansowania odcięto w wielu miejscach Islamic Worldwide Relief. Parlament Europejski zwrócił uwagę na przeszkadzającą integracji działalność takich organizacji, jak Europejska Federacja Muzułmańskich Organizacji Młodzieżowych i Studenckich FEMYSO. Podjęto też rezolucję w sprawie wpływów tureckich na debatę publiczną w Europie poprzez tworzenie i promowanie „Europejskiego Raportu o Islamofobii” odcinając tym działaniom finansowanie ze strony Komisji Europejskiej.

Na samej szpicy tych wszystkich działań jest Francja pod rządami Emmanuela Macrona, która wprowadziła prawo utrudniające rozwój fundamentalistycznego islamu i prowadzi działania przeciwko radykalnym imamom czy meczetom, z silnym poparciem lewicowej prasy, co do tej pory było niespotykane w krajach europejskich.

Nie ma się jednak co łudzić, że usuwanie islamizmu z politycznego i społecznego środowiska Europy będzie szło bez oporów. Przykładami mogą być decyzje francuskiej administracji o zamykaniu meczetów, w których głoszono treści antysemickie, a które potem przywracano do działalności orzeczeniami sądów, czy opisywana przez nas sprawa imama Hassana Iquioussena, którego Francja stara się deportować do Maroka, a który znalazł tymczasowe schronienie w Belgii skąd może kontynuować swoje działania.

Kluczowe jest ciągłe uświadamianie politykom, mediom i środowisku naukowemu, że chociaż liberalny ustrój nie pozwala nam zakazać działalności tego typu organizacji, to można ograniczać ją, odcinając finansowanie i partnerstwo ze strony władzy i instytucji na każdym poziomie.

Islamiści nauczyli się wykorzystywać zasady liberalnego państwa prawa po to, żeby chronić swoją działalność skierowaną przeciwko niemu, ale jednocześnie też, żeby używać tej broni ofensywnie przeciwko państwu. Jednym z nowych zjawisk opisywanych na naszych stronach jest pojawienie się mariażu młodego pokolenia islamistów i „cancel culture” związanej z ruchem „woke”. Dzięki ubraniu swoich dotychczasowych postulatów w szaty praw człowieka, czy walki z systemową dyskryminacją, jednostki takie zyskują nie tylko nowy sposób realizacji celów, ale też niecodziennych sojuszników, takich jak środowiska LGBT, feministyczne czy ruchy antyrasistowskie.

Dzięki takiemu podejściu możliwe są takie na przykład działania, jak narzucenie konkretnej islamistycznej interpretacji prawa islamskiego na świeckiej uczelni i zwolnienie profesora sztuki za pokazanie islamskiego obrazu przedstawiającego Mahometa. Odbywa się to nie w atmosferze skandalu, gróźb i protestów oburzonych muzułmanów, jak miało to miejsce w przypadku duńskich karykatur Mahometa, ale „na czysto”, pod płaszczykiem poszanowania równości, rozwijania inkluzywności i tworzenia bezpiecznych przestrzeni dla wszystkich.

Innym istotnym ciosem w działalność islamistów w Europie jest brak rozpoznawalnych postaci, które wypływałyby poza wąski krąg ich środowiska i oddziaływały na szerokie masy. W tym roku zmarł główny architekt islamizmu w Europie szejk Jusuf Al-Karadawi,  Tariq Ramadan, wnuk założyciela Bractwa Hasana Al-Banny i swojego czasu ceniony i popularny intelektualista, boryka się z licznymi oskarżeniami o gwałt i molestowanie seksualne. Nie ma więc jak na razie osób, które mogłyby inspirować rozwój organizacji.

Na przeszkodzie działaniom państw europejskich wobec islamistów stają także wpływy zewnętrzne. Kraje, które dofinansowują te organizacje, czasami wpływają na nie dla swoich celów, a jednocześnie próbują ograniczać działania europejskich rządów. Mowa tu przede wszystkim o Turcji i Katarze, ale w raportach służb  pojawiają się także Iran i Maroko.

Europę wobec tego czeka jeszcze zmaganie ze środowiskiem Bractwa Muzułmańskiego, o ile będzie się to wydarzało, bo jej uwaga zaabsorbowana jest innymi kwestiami . Przykładem jest chociażby niedopuszczenie do dyskusji w Parlamencie Europejskim  na temat finansowania FEMYSO, przeciwko czemu głosowało ugrupowanie ECR (Europejscy Konswerwatyści i Reformatorzy), które samo wcześniej zleciło raport w tej sprawie, a jego treść była krytyczna wobec FEMYSO.

Jednakże pewna inercja i brak zainteresowania wśród muzułmanów projektem islamu politycznego będzą naturalnie hamować aktywność tych organizacji. Kluczowe jest ciągłe uświadamianie politykom, mediom i środowisku naukowemu, że chociaż liberalny ustrój nie pozwala nam zakazać działalności tego typu organizacji, to można ograniczać ją, odcinając finansowanie i partnerstwo ze strony władzy i instytucji na każdym poziomie. Nie wszystko, co jest dozwolone prawnie, musi być wspierane.

Francja zapewne, wraz z Austrią, będą kontynuować swoje działania, widać też większą aktywność w Szwecji i Danii. Niemcy, biorąc pod uwagę pierwszy rok działalności zdominowanej przez lewicę koalicji, raczej będą się skupiać prawie wyłącznie na zagrożeniu ze strony skrajnej prawicy. Ten priorytet głosi obecna minister spraw wewnętrznych. Nadzieja pozostaje w Zielonych, którzy od pewnego czasu dostrzegają zagrożenia ze strony islamistów dla innych mniejszości.

W Wielkiej Brytanii premier Rishi Sunak nie podjął tematu islamistów, ale zdecydowanie opowiada się za walką z pakistańskimi gangami stręczycieli, ograniczeniem migracji oraz poparciem dla Izraela, przez co oskarżany jest przez islamistów o syjonizm, hinduski nacjonalizm i służbę białym. Jeżeli Wielka Brytania upora się z imigracją i problemami gospodarczymi możemy spodziewać się zaskakujących zmian.

Islamizm w natarciu

Nie wszędzie jednak islamizm znajduje się w odwrocie. Paradoksalnie państwa Azji Południowo-Wschodniej, takie jak Malezja czy Indonezja, znane raczej z umiarkowanych form islamu, pozwalają na to, żeby polityczny islam rozprzestrzeniał się na ich terytorium. W dużej mierze za sprawą wpływów z Półwyspu Arabskiego czy fundamentalistów z Indii i Pakistanu. W Indonezji przez parlament przeszło prawo zakazujące wspólnego zamieszkania i seksu poza związkiem małżeńskim. W Malezji wybory wygrała koalicja, na której czele stanął premier Anwar Ibrahim, związany z ruchem islamistycznym i oskarżany o to, że w czasie wcześniejszej długiej kariery politycznej doprowadził do wzrostu wpływu islamu na życie polityczne i społeczne Malezji – m.in. jako minister edukacji doprowadził do islamizacji szkolnictwa w kraju.

Terroryzm islamistyczny

Dwie główne organizacje islamistycznego terroryzmu, pomimo tego, że służbom udaje się eliminować kolejnych ich przywódców, utrzymują zdolność operacyjną i chociaż mogą być spychane do narożnika w części rejonów Bliskiego Wschodu, jak Syria czy Irak, to ich luźno powiązanym „franczyzom” udaje się rozszerzać działalność w innych miejscach. Szczególnie w Afryce Subsaharyjskiej, co w przypadku Sahelu może stanowić bezpośrednie zagrożenie dla Europy, na co zwrócono też uwagę na czerwcowym szczycie NATO wpisując ten problem do strategii Sojuszu.

Terroryzm na świecie

Po odbiciu Afganistanu przez Talibów w sierpniu 2021 roku obserwowano, czy w roku 2022 ich rządy będą się umacniały i stworzą zagrożenie dla Zachodu. W sierpniu 2022 USA wyeliminowały Ajmana Al-Zawahiriego, przywódcę Al-Kaidy, przebywającego na terytorium Afganistanu. Wywołało to oskarżenie ze strony Afganistanu o naruszenie umów zawartych w Doha, ale z drugiej strony, jak podkreślali Amerykanie, warunkiem umów było, że Afganistan nie stanie się ponownie bazą dla międzynarodowego terroryzmu.

Bardziej niż międzynarodowe zobowiązania afgańskich talibów hamują problemy wewnętrzne. ISIS-K, czyli franczyza Państwa Islamskiego w prowincji Chorasan, przeprowadza ataki na mniejszości tolerowane w kraju, bo nie zgadza się ze zbyt liberalną, ich zdaniem, polityką rządu emiratu. Jednocześnie, zgodnie z doktryną rozszerzania rewolucji islamistycznej na inne państwa, korzystając z Afganistanu jako bazy dokonuje ataków na Pakistan czy Iran, tworząc tym samym problemy dla talibów. Oprócz tego na terytorium Afganistanu znajdują schronienie i nie poddają się kontroli takie ugrupowania, jak Talibowie Pakistańscy, Islamski Ruch Uzbekistanu, grupy związane z walką o Kaszmir czy wymierzony w Chiny Islamski Ruch Turkiestanu. Ugrupowania te będą działać jednak regionalnie, tworząc problemy dla emiratu w relacjach z sąsiadami. Z kolei sami talibowie nie będą raczej dopuszczać (jeżeli będą w stanie) do zagnieżdżenia się organizacji ich atakujących na dalszych obszarach, bowiem większym problem i zmartwieniem dla nich jest tragiczna sytuacja gospodarcza i humanitarna.

O wiele bardziej dramatycznie rozwijała się sytuacja w roku 2022 na Sahelu, konkretnie w Mali i Burkina Faso oraz w regionie Jeziora Czad na styku Nigru, Nigerii, Czadu i Kamerunu. Na pewno w ubiegłym roku uwagę zwróciła obecność w Mali i  Republice Środkowo Afrykańskiej, a także prawdopodobnie w  w Burkina Faso, rosyjskich najemników z  Grupy Wagnera. Niewątpliwie Rosja wprowadziła dużo zamieszania w tym obszarze, zwłaszcza poprzez doprowadzenie do wycofania się francuskich oddziałów, związanych z misjami Barkhane i Takuba, z Mali i Burkina Faso.

Jednak sytuacja na Sahelu pogarszała się od kilku lat i organy władzy centralnej nie były w stanie zapewnić bezpieczeństwa odległym od stolic prowincjom. Ogromne obszary tych państw stały się miejscem działania ugrupowań związanych zarówno z Al-Kaidą, takich Grupa Wsparcia Islamu i Muzułmanów, jak też z ISIS – Państwo Islamskie Większego Obszaru Sahary i Państwo Islamskie Prowincji Zachodniej Afryki. Na te konflikty nakładają się zmagania o dostęp do ziemi i wody, oraz walki milicji poszczególnych plemion, często jako akcje odwetowe. Wzrasta liczba ataków, a według danych ONZ na listopad 2022 na Sahelu przebywają obecnie trzy miliony osób, które musiały porzucić domostwa w wyniku konfliktów.

Konflikt zaczyna się rozlewać na sąsiednie kraje. Zachodni Niger stanowi dla dżihadystów bazę logistyczną i schronienie, a od kilku lat trwają próby destabilizacji północnych obszarów takich państw na południe od Sahelu, jak Togo, Benin, Ghana, Wybrzeże Kości Słoniowej i Gwinea. Poszerzanie aktywności w tym kierunku jest istotne dla dżihadystów z tego dodatkowego powodu, że obszary portowe stanowią bazę dla przemytu broni oraz metali szlachetnych wydobywanych na Sahelu, które pozwolą sfinansować konflikt.

Jeżeli jakiś region jest najbliżej odrodzenia się formy kontroli nad terytorium takiej, jak stworzona przez Państwo Islamskie na terenie Syrii i Iraku, to jest nim obecnie Sahel.

Z jednej strony następuje wycofywanie się Francji, która przenosi żołnierzy zaangażowanych do tej pory w misję do państw sąsiednich, ale następuje też powrót Stanów Zjednoczonych, które w ostatnich latach ograniczały swoją obecność w Afryce. Trwają intensywne szkolenia nigerskich sił specjalnych przy współudziale Francuzów i Niemców. W kwietniu 2022 USA ogłosiły też strategię wsparcia państw kruchych, która oznacza wsparcie finansowe i w dziedzinie bezpieczeństwa. W Afryce pomoc ta obejmuje niektóre z wymienionych wcześniej krajów Zatoki Gwinejskiej. Zaatakowano także po raz pierwszy rosyjskich najemników w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie sprawców tego ataku szuka się albo we Francji albo w będącym pod jej wpływem Czadzie.

Te działania mogą okazać się niewystarczające, ponieważ obecność sił rosyjskich będzie prowadzić do nasilania się ataków, a popełnianie brutalnych zbrodni przez najemników, z czym mieliśmy wcześniej do czynienia już w Mali, będą nasilały działania odwetowe zwiększające chaos. W dodatku istnieje obawa, że ugrupowania dżihadystyczne mogą utworzyć swoje quasi-państwo czy formę autonomii, ponieważ niektórzy z tamtejszych przywódców politycznych rozważali możliwość negocjacji z terrorystami za cenę przywrócenia stabilności. Jeżeli jakiś region jest najbliżej odrodzenia się formy kontroli nad terytorium takiej, jak stworzona przez Państwo Islamskie na terenie Syrii i Iraku, to jest nim obecnie Sahel.

W Afryce zapalnym regionem jest także obszar, do którego na wyrost uzurpuje sobie prawa Państwo Islamskie – Prowincja Środkowej Afryki (ISCAP), obejmujący wschodnie Kongo, obszar Ugandy i północne obszary Mozambiku w prowincji Cabo Delgado. Co prawda władzom Mozambiku, przy wsparciu wojsk afrykańskich sojuszników, m. in. Rwandy (finansowanie 20 mln dolarów z UE) udało się odbić porty, kluczowe dla przemysłu wydobycia gazu, ale zagrożenie dla prowincji pozostaje istotne. We wschodniej Demokratycznej Republice Konga siły rządowe zwalczają islamistycznych terrorystów z ADF, ale to tylko jedna ze 120 zbrojnych grup działających na tym obszarze. Mimo tego ataki na cywilów nasilają się. Podobne ataki, raczej punktowe, niż starające się ogarnąć terytorium, mały miejsce w przypadku ugrupowań związanych z ISIS w Libii, na Synaju i w Somalii.

Wydaje się, że udaje się opanować terroryzm w Azji Południowo-Wschodniej. Współpraca służb Indonezji, Malezji i Singapuru pozwala ograniczać ryzyko zamachów terrorystycznych. Zaniepokojenie pojawiło się wraz z otworzeniem kurortów po pandemii i przyjazdem zagranicznych turystów, którzy stanowią atrakcyjny cel dla organizacji dżihadystycznych ze względu na rozgłos, a także szantaż, wobec obszarów utrzymujących się z biznesu turystycznego, zwłaszcza jeżeli pamięta się zamach na Bali z roku 2002. Na razie wydaje się, że w regionie konflikt terrorystyczny jest opanowany, co nie oznacza, że nie może dochodzić do sporadycznych zamachów, takich jak listopadowy atak samobójczy na posterunek policji w Indonezji.

W przypadku subkontynentu indyjskiego problem terroryzmu związany jest ze sporem Indii z Pakistanem o Kaszmir i pozostaje pewną stałą. Zagrożenia dla Indii zwiększają jednak w ostatnim roku dwa czynniki. Pierwszy to bezpieczna baza dla organizacji związanych z kaszmirskim dżihadem oraz ISIS-K, drugi to coraz częstsze problemy dyskryminacji muzułmanów przez nacjonalistyczne organizacje hinduskie. Jeżeli pierwszy element zwiększa możliwości operacyjne terrorystów, to drugi stanowi magnes dla wszystkich, którzy chcieliby walczyć w imię wspólnej sprawy muzułmańskiej ummy.

Sytuacja w mateczniku islamskich organizacji terrorystycznych, jakim stały się Syria i Irak, nie pozwala im na razie na odtworzenie swojej działalności w formie znanej po roku 2014. Zbudowanie infrastruktury bezpieczeństwa, czy kontrola reżimu Asada nad znaczną częścią Syrii oraz panowanie Kurdów na większości pozostałego obszaru,  uniemożliwiają odzyskanie inicjatywy. W dodatku w wyniku działań Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników wyeliminowano ikonicznego lidera Al-Kaidy Ajmana Al-Zawahiriego, a ISIS doświadczyło dwukrotnie pod rząd (w lutym i listopadzie) utraty dwóch kalifów. Spadła liczba ataków terrorystycznych w obydwu państwach w stosunku do roku poprzedniego, chociaż bardziej odnotowano to w Iraku.

Niepokojące, jeżeli chodzi o przyszłość wysiłków antyterrorystycznych, są jednak plany tureckiej inwazji lądowej na tereny pod kontrolą Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) oraz obecne ataki, jakie przeprowadzają Turcja i Iran w irackim Kurdystanie. Powoduje to odciąganie Kurdów – jednego z głównych naziemnych komponentów walki z terrorystami – do obrony swojego terytorium, a co za tym idzie tworzy okazje do działania dla terrorystów. W jednym z nalotów na Syrię w grudniu Turcja zbombardowała żołnierzy SDF pilnujących terrorystów i ich rodzin w ogromnym obozie w Al-Hol, co mogło sprawić, że część przetrzymywanych tam osób uciekła.

Terroryzm w Europie

Wydarzenia spod znaku islamistycznego terroryzmu w Europie przebiegały albo pod znakiem służb udaremniających planowane zamachy albo tzw. zamachów o niskiej intensywności. Ten trend w zasadzie utrzymuje się dzięki aktywności służb oraz pokonaniu i skompromitowaniu Państwa Islamskiego, które nie ma zdolności zaplanowania wielkoskalowych ataków, a jednocześnie nie ma już tej mocy oddziaływania, która inspirowała europejskich muzułmanów.

Jednak większość służb, chociażby w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, uważa, że chociaż zagrożenie ze strony islamistycznych ekstremistów posługujących się przemocą spadają, a rośnie zagrożenie ze strony skrajnej prawicy, to pomimo tego islamistyczne pozostaje poważniejszym. Jak podaje BKA (policja kryminalna) osób uważanych za takie bezpośrednie zagrożenie w Niemczech na dzień 1 grudnia 2022 roku było 520 (34 mniej niż rok wcześniej), natomiast jeżeli chodzi o skrajną prawicę było ich 74.

Biorąc pod uwagę istniejące zagrożenie atakami małej skali, a więc nożowniczymi czy tzw. aktywnego strzelca, Wielka Brytania, wyciągając wnioski z zamachów w Manchester Arena i London Bridge, wprowadza zmiany w prawie ochrony przestrzeni publicznej. W myśl idei, że każdy obywatel może być zasobem antyterrorystycznym, tworzony jest system współpracy z osobami i organizacjami zarządzającymi miejscami publicznymi. Ma to ograniczyć przede wszystkim szkodliwość takich ataków poprzez odpowiednie procedury ewakuacyjne, komunikację, spowalnianie działań napastnika.

Do głosu dochodzą napięcia, które mogą prowadzić do zamachów terrorystycznych związane ze społecznościami imigranckimi, ale nie z ideologią islamistyczną. Tu zwrócić można uwagę na strzelaninę przedświąteczną w Paryżu, gdzie podejrzany o zabicie we Francji trzech aktywnych politycznie Kurdów, oraz uchodźcy z Turcji okazał się powiązany ze skrajną prawicą. Tymczasem sami Kurdowie podejrzewają Turcję o maczanie w tym palców. Do tego Turcja też włączyła się do tej sprawy wzywając francuskiego ambasadora i potępiając obecność na pogrzebie flag uznawanej za terrorystyczną organizacji PKK. Podobne napięcia między społecznościami mogą być wykorzystywane w innych miejscach w Europie i w przypadku innych społeczności.

Do wzrostu zagrożenia terrorystycznego w roku 2023 przyczyniają się sygnały, że w wyniku porażki na Ukrainie Rosja może uciec się do zamachów terrorystycznych na Zachodzie. Znając problem infiltracji środowisk skrajnych przez rosyjskie służby, można spodziewać się działań pod różnymi flagami ideologicznymi, także pod islamską. Prawdopodobnie jednak, ze względu na ograniczone możliwości islamistycznych organizacji terrorystycznych, rok 2023 na naszym kontynencie upłynie pod znakiem zamachów o niskiej intensywności.

Migracje

Rok 2022 to zdecydowany wzrost, o około 75%, nielegalnej imigracji do Unii Europejskiej – do poziomów największych od kryzysu imigracyjnego w 2015 roku, ale obciążenie niektórych państw, takich jak Austria czy Cypr, przekroczyło i te poziomy. Jednocześnie UE jako wspólnota nie wypracowała w dalszym ciągu spójnej odpowiedzi na to wyzwanie.

Sytuacja na szlakach do Europy

Wzrost nielegalnej imigracji nie odbywał się równomiernie na wszystkich głównych szlakach migracyjnych. Najbardziej obciążone były szlak zachodniobałkański (ponad +160%) i środkowy śródziemnomorski (+60%). Spadła natomiast imigracja na zachodnich szlakach, czyli na Wyspy Kanadyjskie i do Hiszpanii kontynentalnej (-22%) oraz na prowadzącej przez Białoruś drodze do Litwy i Polski (-40%).

Na szlakach tych dominują Syryjczycy i Afgańczycy, którzy dotarli do Turcji i innych krajów i próbują kontynuować drogę, zwłaszcza wobec tureckich pomysłów na wysiedlenie Syryjczyków z powrotem do Syrii. Pojawiają się jednak także inne grupy, z Tunezji, Egiptu, Bangladeszu i Maroka. Związane jest to z zakończeniem ograniczeń w przemieszczaniu się spowodowanych pandemiąoraz negatywnym skutkiem ekonomicznym, jaki na te kraje wywarły zmiany gospodarcze nią spowodowane. Na uwagę zasługuje też trzykrotny wzrost obecności wśród migrantów obywateli Egiptu i Turcji, i ponad czterokrotny Pakistanu. W większości jest to imigracja spowodowana czynnikami ekonomicznymi.

Te tendencje będą narastać w roku 2023, bowiem gospodarki państw bliskich Europy z jednej strony dotyka stagnacja, problemy strukturalne, a także rosnące koszty utrzymania związane z żywnością i do tego relatywnie wysoki przyrost demograficzny. Jednocześnie te państwa, w przeciwieństwie do biedniejszych krajów Sahelu, mają wystarczające środki pozostające w gestii ich mieszkańców, żeby mogli oni opłacić przemyt do Europy.

Jak widać – i przed czym ostrzegaliśmy od roku 2015 oraz w wydanej przez nas książce „Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce” – imigracja do Europy nie jest pochodną konfliktów i katastrof, ale stałą tendencją dla pewnego procenta osób, co przekłada się na duże liczby absolutne. To powoduje, że państwa budują na szlakach migracyjnych coraz większe utrudnienia dla migrantów. Z powstawaniem nowych barier mieliśmy w tym roku do czynienia w Polsce i na Litwie. Węgry będą podnosić barierę na granicy z Serbią, a Austria chce współfinansować wzmocnienie i rozbudowę barier na zewnętrznych unijnych granicach Bułgarii, jako element rozszerzenia strefy Schengen. W roku 2023 także Grecja chce potroić długość bariery na granicy z Turcją.

Polityka UE i państw europejskich

Narastająca imigracja, budowa ogrodzeń, polityka stosowana przez poszczególne państwa UE i perspektywa rozszerzenia Schengen o Rumunię i Bułgarię, wywołują żywe dyskusje w ramach Unii Europejskiej pomiędzy jej członkami, a także instytucjami unijnymi. Spory dotyczą zakresu wspólnej odpowiedzi na permanentny kryzys migracyjny, budowy ograniczeń czy wprowadzanej przez poszczególne państwa polityki.

Unia Europejska nie wprowadziła przede wszystkim mechanizmu wspólnej, kryzysowej odpowiedzi na nielegalną imigrację. Pierwszy etap, 2015-2017, był propozycją przymusowej relokacji i skończył się niepowodzeniem. Drugi, zaproponowany przez Komisję Europejską w 2020 roku wariant hybrydowy, który będzie składał się z elementów dobrowolnych i ewentualnie w przypadku niedostatecznej odpowiedzi ze strony państw narzucania rozwiązań przez KE, też się nie przyjął. W tym roku wprowadzono też dużo zapisów służących powstrzymywaniu nielegalnej imigracji, takich jak przyspieszenie procedur, wzrost liczebności Frontexu, zwiększenie skuteczności deportacji, lecz żadne z nich nie zostały do tej pory uruchomione. W roku 2022 przyjęto zasadę dobrowolnego mechanizmu udzielania wsparcia i kilka krajów unijnych zgodziło się odebrać część imigrantów z Grecji i Włoch, jednak realizacja tych deklaracji jest znikoma, co doprowadza do zaogniania sporu pomiędzy krajami południa i północy Europy.

Kluczowa dla procesu obrony przed masową migracją zdolność do deportacji nielegalnych imigrantów nie działa dobrze. Ciągle niski jest procent deportacji osób, którym nakazano opuszczenie danego kraju. Wyższy w przypadku naszych wschodnich sąsiadów i dużo niższy wobec tzw. Globalnego Południa.  Nie działa to zarówno na poziomie poszczególnych państw, jak i na poziomie unijnym.  Jednym z powodów niechęci wobec podpisywania przez państwa źródłowe imigracji umów o readmisji są ogromne sumy, jakie trafiają do krajów pochodzenia migrantów z tzw. remittance money, to jest pieniędzy przesyłanych przez nich do swoich rodzin. Te kwoty stanowią często trzeci bądź drugi strumień dopływu twardych walut do kraju, więc ograniczenie tego procesu jest trudne z powodu sytuacji gospodarczej państw a także ewentualnych niepokojów społecznych tamże.

Średnio w około 70% sytuacji, niezależnie od tego, czy imigrant otrzyma prawny tytuł pozwalający mu na pozostanie, czy nie, będzie on i tak przebywał na terytorium państwa docelowego. Świadomość tego faktu popycha państwa do działania na granicy prawa i odpychania imigrantów od granic bez rozpatrywania ewentualnych wniosków. Piszę świadomie „na granicy prawa”, ponieważ w sprawie tzw. pushbacków są liczne oskarżenia o ich nielegalność, ale są także wyroki, które usprawiedliwiały takie działania. Często też bywa, gdy docelowym państwem migrantów nie jest pierwsze państwo unijne – tak jak ma to miejsce w przypadku granicy polsko-białoruskiej – zamiast zgłaszać polskim służbom wniosek o ochronę międzynarodową wolą oni podjąć kolejną próbę przedostania się przez granicę, ponieważ w przypadku sukcesu i dotarcia od Niemiec nie będą odnotowani w Polsce i nie zostaną do Polski zawróceni, zgodnie z zasadami Dublin III.

Jeżeli tendencja wzrostowa imigracji do Europy utrzyma się – a wiele na to wskazuje – rok 2023 będzie rokiem wypracowywania rozwiązań ograniczających problem.

Do tej pory Niemcy przyjmowały imigrantów, którzy zgłaszali u nich chęć otrzymania ochrony międzynarodowej, ale wraz ze wzrostem napływu ludzi przez granice Polski, Austrii i Czech wzrasta wola zastosowania reguł dublińskich i zawracania nielegalnych imigrantów do pierwszych krajów ich wejścia. Jednocześnie kraje takie jak Niemcy, w związku z potrzebami swojej gospodarki, rozwijają czynniki przyciągające imigrantów, takie jak większe zasiłki czy obniżanie progów pozwalających na otrzymanie niemieckiego obywatelstwa. To ma przyciągać legalną migrację, ale przyciąga też nielegalną.

Połączenie dwóch wyżej wymienionych czynników sprawia, że kraje graniczne Schengen, takie jak Polska, Węgry, Włochy itp. staną się miejscami, gdzie będą gromadzić się imigranci, którzy nie zostali przyjęci przez zachodnioeuropejskie gospodarki, a jednocześnie wszystkie te kraje będą oskarżane, w duchu humanitaryzmu, o niezapewnianie godnego procesu migracyjnego. To będzie jeden z głównych podziałów w UE, który już rysuje się w dyskusjach. Kraje śródziemnomorskie, kraje bałkańskie i na granicy Bałkanów, takie jak Austria oraz wschód Europy, zaczynają dostrzegać swój wspólny interes w opozycji do Europy Zachodniej.

Co prawda do roku 2024 Komisja Europejska i Rada Europejska chcą rozwiązać problem wspólnej reakcji na kryzysy migracyjne, ale na razie nie widać wspólnej woli państw do budowy takiego rozwiązania. Na pewno przewodnicząca w pierwszej połowie 2023 roku Szwecja, której koalicja opiera się na antyimigracyjnych Szwedzkich Demokratach, nie będzie posuwać do przodu tego projektu, chyba że ciężar rozwiązań skupi się na powstrzymywaniu imigracji i przyspieszaniu deportacji.

Wśród krajów, które deklarują politykę powstrzymywania imigracji, prym wiodą w Europie Wielka Brytania, Dania, Austria i ostatnio Włochy. Dwa pierwsze podejmują kroki, żeby stworzyć punkty rozpatrywania wniosków azylowych poza terytorium Europy; mowa tu o Rwandzie lub o wyspach brytyjskich leżących na Atlantyku. Nie obywa się do bez sprzeciwów społecznych, ale ostatnie wyroki sądów brytyjskich torują drogę ku takim akcjom przenoszenia migrantów. Włochy z kolei pod koniec roku zaostrzyły przepisy wobec organizacji pozarządowych zaangażowanych w tzw. ratowanie imigrantów na morzu. Jednym z przepisów jest informowanie o możliwości złożenia wniosku o ochronę międzynarodową w tym kraju, pod którego banderą pływa statek ratowniczy. Często są to statki niemieckie i norweskie.

Jeżeli tendencja wzrostowa imigracji do Europy utrzyma się – a wiele na to wskazuje – rok 2023 będzie rokiem wypracowywania rozwiązań ograniczających problem. Długofalowa polityka unijna, w oparciu o doświadczenia nabyte w trakcie pandemii i podczas wojny w Ukrainie, czyli zerwania wielu łańcuchów dostaw i konieczności większej kontroli nad przepływami towarów, powinna rozważać przenoszenie produkcji i usług do krajów leżących na południe od Europy, co jednocześnie zapewni kontrolę nad dostawami, jak i stworzy możliwości zatrudnienia tam potencjalnych migrantów. To jednak wymaga odpowiedzi złożonej, obejmującej także kwestie bezpieczeństwa czy edukacji oraz powiązania takich inwestycji z odpowiednią polityką readmisji.

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn