Wielka Brytania i Dania chcą wysyłać szukających azylu do Rwandy. Dylematy polityki imigracyjnej.

Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii Priti Patel i minister ds integracji Danii Mattias Tesfaye (zdj. uk.gov, wikipedia)
Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii Priti Patel i minister ds integracji Danii Mattias Tesfaye (zdj. uk.gov, wikipedia)
Wielka Brytania i Dania starają się zrealizować programy redukujące czynnik przyciągający imigrantów do ich krajów. Podejścia te wzorowane na Australii krytykowane są zarówno przez państwa afrykańskie jak i przez Unię Europejską.

Udostępnij:

Spis treści

Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii Priti Patel i minister spraw zagranicznych Rwandy Vincent Biruta podpisali umowę 14 kwietnia o umieszczaniu w Rwandzie osób szukających azylu w Wielkiej Brytanii. Jak zapowiedział premier Boris Johnson, nawet kilkadziesiąt tysięcy osób szukających azylu zostanie eskortowanych do Rwandy.

Ci, którzy zostaną uznani za kwalifikujących się do ochrony międzynarodowej, otrzymają pięcioletnią wizę ochroną na pobyt w tym afrykańskim kraju. Wielka Brytania, żeby rozwiązać problemy z szukającymi azylu jest skłonna zainwestować 120 milionów funtów w rozwój rwandyjskiej gospodarki.

Krytycy twierdzą, że ta umowa jest nieludzka, kosztowna, a poza tym łamie prawo międzynarodowe, bo Rwanda niedostatecznie prowadziła dochodzenia w sprawie naruszeń praw człowieka.

UE nie zbudowała zewnętrznych ośrodków recepcyjnych po 2015 roku

Po 2015 roku Unia Europejska szukała na kontynencie afrykańskim różnych możliwości ograniczenia napływu ludzi, z którego większość stanowiła jednak imigracja o charakterze ekonomicznym. Wśród prób tworzenia różnych rozwiązań należy wymienić:

  • hotspoty – miejsca,gdzie szukający azylu mieliby oczekiwać na rozpatrzenie wniosku;
  • centra zejścia na ląd – miejsca, gdzie będą transportowane osoby podjęte na morzu, żeby zniszczyć biznes przemytnikom;
  • ośrodki deportacyjne – miejsca, gdzie osoby, który nie uzyskały azylu będą oczekiwały na skończenie procedury deportacyjnej;
  • umowy o powrocie i readmisji.

Wszystkie dotychczasowe próby ze strony UE i państw europejskich były odrzucane przez kraje afrykańskie.

Dania i Wielka Brytania mogą, a co z UE?

Podobne rozwiązanie przegłosowane w Danii w ramach Ustawy o Obcokrajowcach, zezwalające na przesyłanie szukających azylu do innego kraju w oczekiwaniu na rozpatrzenie jego wniosku, zostało określone przez Unię Afrykańską jako ksenofobiczne i całkowicie niedopuszczalne.

W oświadczeniu kraje Afryki podkreślają, że problem uchodźców w większości spoczywa na barkach krajów rozwijających się, gdzie przebywa 85% z nich, a tylko 15% w krajach rozwiniętych. To oświadczenie pomija jednak zasadniczą kwestię, bowiem większość szukających azylu, czy imigrantów, pochodzi z krajów rozwijających się właśnie i nierzadko jest to skutkiem polityki tych krajów.

Dania, podobnie jak Wielka Brytania, prowadzi rozmowy na temat ośrodków recepcyjnych z Rwandą. Obydwa kraje mogą sobie na to pozwolić. Wielka Brytania znalazła się poza Unia Europejską, a Dania w kwestiach imigracyjnych wynegocjowała wyłączenie (opt out) z prawa unijnego przy wstępowaniu do UE.  Czy z takich rozwiązań będą mogły korzystać inne unijne kraje? Komisja Europejska rozważała wcześniej otwarcie ośrodków poza granicami Unii, ale zrezygnowała z powodów legalnych, politycznych, bezpieczeństwa, humanitarnych i finansowych. Dzisiaj KE twierdzi, że nie jest możliwe takie działanie bez naruszania prawa unijnego.

Rwanda też ma już doświadczenie w podobnych procedurach, a Dania i Austria oferowały finansowe wsparcie dla oenzetowskiego ośrodka recepcyjnego przyjmującego migrantów, którzy utknęli w Libii. Wcześniej, w latach 2014-2017, Izrael miał tajną umowę z Rwandą, gdzie kierował Afrykanów, którzy dobrowolnie zgodzili się opuścić kraj w zamian za dokumenty podróżne, wizy, środki finansowe. Izrael potem jednak wycofał się z tego programu, a żaden z krajów nie zdradził szczegółów jego funkcjonowania.

Sama Rwanda jest już dość obciążona imigrantami, których na jej terytorium przebywa teraz 130 tysięcy. ONZ twierdzi, że ośrodki dla nich są niedofinansowane. Zdarzały się tam demonstracje z powodu obcięcia racji żywnościowych, co skutkowało walkami z policją.

Ograniczyć pull factor

Niektórzy duńscy politycy nie ukrywają, że celem jest nie tylko zniechęcenie do nielegalnej imigracji, ale także zniechęcenie migrantów do szukania schronienia w Danii. To skutek tego, że wielu potencjalnych uchodźców, gdy już uciekają z miejsc, gdzie grozi im niebezpieczeństwo, nie poprzestaje na tym i kierują się oni do odległych krajów. Takie podejście zdaniem coraz większej grupy polityków jest nie do utrzymania przez Europę. O tym mówił też były kanclerz Austrii Sebastian Kurz, twierdząc, że nie jest prawem uchodźcy wybierania sobie dowolnego kraju, w którym chce się schronić.

Nawet jednak gdyby uchodźców, po rozpatrzeniu ich sprawy w zewnętrznym ośrodku recepcyjnym skierować do Europy, to takie podejście redukowałoby efekt przyciągający dla imigrantów ekonomicznych nielegalnie dostających się do Europy i ograniczało korzyści siatek przemytniczych. Dzisiaj jednak w Europie sytuacja z deportacją po rozpatrzeniu wniosku jest taka, że poniżej połowy osób nie udaje się odesłać do krajów wejścia lub pochodzenia. W przypadku krajów afrykańskich i Bliskiego Wschodu ten procent jest jeszcze niższy. A jak widzimy, politycy państw afrykańskich odrzucali nie tylko próby tworzenia hotspotów, ale także umowy o readmisji imigrantów.

Trzeba zacząć też dyskusję, może nie o zmianie, ale o ponownej interpretacji zapisów Konwencji Genewskiej z 1951 roku.

Dlaczego się tak dzieje? Politycy w Afryce, tak samo jak i gdzie indziej, muszą zadbać o popularność, czy to ze względu na wybory, czy też dla uniknięcia masowych protestów. Zgoda na zawracanie imigrantów, gdy w interesie całych rodzin i społeczności jest otrzymywanie pieniędzy od osób, które pracują w krajach rozwiniętych, zaszkodziłaby politykom. Środki z przekazów pieniężnych to trzeci pod względem wielkości strumień dopływu przychodów z zewnątrz w Afryce, zaraz za eksportem surowców oraz produktów rolnych. Poza tym politycy są świadomi, że polityka ośrodków recepcyjnych skieruje do nich obywateli pochodzących z różnych państw i żaden z krajów nie ma ochoty na dłuższą metę stać się miejscem, które przejmie problemy związane z obecnością dużej masy migrantów, często odciętych od rodzin i korzeni.

Z drugiej strony politycy europejscy proponujący takie rozwiązania liczą, że w okresie kilku lat – jeżeli imigranci o nieuregulowanym statusie będą trafiać do ośrodków poza Europą – problem prób dostawiania się do Europy znacząco się zmniejszy, a więc i zmniejszy się obciążenie tych hotspotów. W ich mniemaniu nikt nie będzie chciał utknąć w jakimś miejscu w Afryce, jeżeli zmierza do państw zachodnich. Z tej perspektywy brak woli współpracy ze strony państw afrykańskich jest trudny do przyjęcia, bo nie zostawia pola manewru państwom europejskim:

  • samo wspomnienie o kontroli urodzeń, o czym miał się okazję przekonać prezydent Macron, powoduje oskarżenia o rasizm, kolonializm, chęć kontroli czarnej rasy;
  • wprowadzanie kontroli nad imigrantami opuszczającymi te kraje jest ograniczone, a czasami nawet, jak w przypadku Maroka, używane w kwestiach politycznych;
  • zgoda na przyjmowanie z powrotem imigrantów ekonomicznych, którym nie udzielono prawa pobytu jest utrudniona, nie mówiąc o przyjmowaniu osób, które przybyły z terytorium jakiegoś państwa, nie będąc jego obywatelami;
  • brak zgody na ośrodki recepcyjne.

Wnioski

W związku z tym, że ośrodki recepcyjne poza granicami UE może nie będą w dłuższej perspektywie możliwe, kraje unijne jak i sama Unia powinny wprowadzić mechanizmy uzależniające pomoc, współpracę gospodarczą, legalną imigrację, pozwolenia na studia itp. od wskaźnika powrotów imigrantów, którzy nie uzyskali statusu uchodźcy. Wymagałoby to także przyspieszenia procedur rozpatrywania wniosków o azyl i deportacji,  a wreszcie zwiększeniu ograniczeń w dostępie imigrantów do Europy. Polityka Unii Europejskiej w tej kwestii powinna być transakcyjna, a nie ideologiczna i oparta na przyjęciu pewnych zasad stosowanych równo wobec wszystkich partnerów. W przeciwnym razie Europa będzie zmuszona radzić sobie z rosnącą w dużym tempie populacją imigrantów na swoim terytorium.

Trzeba zacząć też dyskusję, może nie o zmianie, ale o ponownej interpretacji zapisów Konwencji Genewskiej z 1951 roku. Co będzie trudne, bo pewne interpretacje już się utrwaliły. Często spotyka się argumentację, że szukający azylu może wybierać kraj, w którym będzie się ubiegał o ochronę, chociaż to nie wynika wprost z zapisów. Pushbacki, określane jako kontrowersyjne lub nawet nielegalne, ich zakaz miał zabezpieczyć prawo do przekroczenia granicy w dowolnym miejscu uchodźcy, któremu groziłoby niebezpieczeństwo w swoim kraju; na przykład kiedy aktywista polityczny nie może wyjechać legalnie przez granicę, bo zatrzymają go służby jego kraju. Tymczasem dzisiaj zapisy te służą do ochrony ludzi, którzy legalnie i bezpiecznie dostały się do danego kraju za jego zgodą, a potem nielegalnie próbują kontynuować przemieszczanie się do kolejnego (przykład: Białoruś – Polska – Niemcy).

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn