Zamach na synagogę. System zawiódł.

Marik Faisal Akram, który dokonał zamach na synagogę (zdj. kadr z ABC)
Marik Faisal Akram, który dokonał zamachu na synagogę (zdj. kadr z ABC)
Czy brytyjskie służby wykazały się niefrasobliwością, czy są też zbyt przeciążone, że kolejny terrorysta prześliznął się przez sieć mimo, że znalazł się na radarach? Jak podchodzić do ruchów skrajnych, a jednocześnie pokojowych, które radykalizują członków?

Udostępnij:

17 stycznia 2022 roku 44-letni obywatel Wielkiej Brytanii Malik Faisal Akram przeprowadził atak na synagogę w Teksasie. Do Stanów Zjednoczonych przybył na początku stycznia. Władze USA domagają się wyjaśnień od Brytyjczyków, okazało się bowiem, że terrorysta był znany służbom, które jednak nie zrobiły nic, żeby zneutralizować zagrożenie.

Zamach na synagogę miał bez wątpienia charakter antysemicki oraz islamistyczny. Terrorysta wychwalał Allaha i obraźliwie wyrażał się o Żydach. „Poprosiłem Allaha o tę śmierć, Allah jest ze mną, zupełnie się nie martwię” – powiedział w czasie ataku.

Akram wziął zakładników i w zamian za ich oswobodzenie domagał się uwolnienia Aafii Siddiqui, pakistańskiej terrorystki znanej jako „Lady Al Kaida”, która w Teksasie odsiaduje wyrok 86 lat więzienia za próbę zabicia amerykańskich żołnierzy w Afganistanie. Ostatecznie służbom udało się uwolnić zakładników, zamachowiec zaś został zabity na miejscu zdarzenia.

Obciążająca kartoteka terrorysty

Brytyjski wywiad MI5 zajmował się Akramem jako potencjalnym terrorystą w 2020 roku. Jego sprawę zamknięto po miesiącu, nie nadając jej dalszego biegu. Funkcjonariusze najwyraźniej mylnie ocenili zagrożenie.

Decyzja ta może dziwić nie tylko dlatego, że mężczyzna dopuścił się czynu terrorystycznego, ale także z tego powodu, że jego kartoteka policyjna była dość obszerna. Został skazany za przestępstwa związane z brutalnym zakłócaniem porządku i handel narkotykami. Nie wykorzystał także szansy danej mu przez brytyjski wymiar sprawiedliwości. Sąd zezwolił na warunkowe zwolnienie z więzienia, Akram jednak powrócił za kraty, ponieważ złamał warunki zawieszania. Łącznie odbywał karę więzienia za dwa przestępstwa.

W areszcie śledczym w Liverpoolu miał kontakt z imamem. Duchowny zaalarmował władze więzienne, gdyż Akram zakłócał piątkowe modlitwy i zachowywał się w sposób „niepokojący”. W czasie procesu na sali sądowej otwarcie chwalił zamachowców, którzy przeprowadzili atak 11 września. Na dodatek do konfliktów z prawem przyszły zamachowiec cały czas utrzymywał kontakty z globalnym ugrupowaniem salfickim Tablighi Dżamaat wywodzącym się z Pakistanu.

Co istotne, Akrama dwukrotnie kierowano do programu, którego celem jest zwalczanie terroryzmu, między innymi poprzez działania resocjalizacyjne, koncentrujące się na walce z postawami radykalnymi.

Nie pierwszy problem z programem Prevent

W Wielkiej Brytanii powstał specjalny program Prevent, którego zadaniem jest walka z szeroko rozumianymi radykalizmem – zarówno tym mającym barwy polityczne (ekstremizm prawicowy), jak i religijne (islamizm). Także tym razem procedury te nie zadziałały w sposób właściwy. Służby bezpieczeństwa prowadziły dochodzenie w sprawie Akrama, lecz uznały, że nie stanowi on zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Jego nazwisko znalazło się na liście „closed subject of interest”. Nadanie tej kategorii danemu przypadkowi sprawia, że funkcjonariusze nie monitorują działań tej osoby, a jedynie co jakiś czas przeprowadzają rutynowe czynności kontrolne.

„Spectator” informuje, że w Wielkiej Brytanii „zamkniętych obiektów zainteresowań” jest do 20 do 40 tysięcy. Władze skupiają się na trzech tysiącach najgroźniejszych, ich zdaniem, przypadków. Osoby o najwyższym priorytecie monitorowane są całodobowo, co wymaga ogromnych nakładów finansowych i organizacyjnych. Tutaj rodzi się wątpliwość: dlaczego Malik Faisal Akram, pomimo tego, że nie ukrywał swoich radykalnych poglądów oraz wchodził w konflikt z prawem, nie został uznany za zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego? Jak wskazuje dziennikarz Ian Acheson mężczyzna spełniał zdecydowaną większość kryteriów, pozwalających zaklasyfikować go do grupy najbardziej niebezpiecznej: był psychicznie niestabilny, przeżył zawód miłosny, miał poczucie życiowej klęski, wchodził w konflikt z prawem karnym, publicznie okazywał dżihadystyczne poglądy[2].

Osobną kwestią pozostaje szczelność amerykańskiej granicy. Mężczyzna, żeby wjechać na teren Stanów Zjednoczonych, musiał poświadczyć nieprawdę w formularzu wjazdowym. Nikt go jednak nie skontrolował, skutkiem czego poruszał się bez przeszkód po kraju. 

Program Prevent jest ostatnio poddawany publicznej krytyce, której fala wzrosła po zamordowaniu konserwatywnego polityka sir Davida Amessa. Zamordował go Ali Harbi Ali, zafascynowany metodami działania Państwa Islamskiego. Chociaż islamski terrorysta działał planowo i od dwóch lat przygotowywał się do zamachu, funkcjonariuszom nie udało się zneutralizować zagrożenia.

Prevent w nieproporcjonalny sposób skupia się na zagrożeniu płynącym ze strony prawicowych ekstremistów, co sprawia, że mniej sił i środków przeznaczonych jest na zwalczanie zagrożenia stwarzanego przez dżihadystów. Na ten temat opublikowano specjalny raport, mówiący, że istnieje „fundamentalne niedopasowanie” pomiędzy skalą zagrożenia ze strony islamskiego ekstremizmu a działaniami w ramach Prevent.

Tablighi Jamaat – przedsionek dla terroryzmu?

Ugrupowanie to formalnie można zaliczyć do nurtu organizacji islamskich reprezentujących islam salaficki. Oficjalnie jego przedstawiciele głoszą hasła pokojowej ekspansji islamu. Eksperci jednak twierdzą, że istnieją dowody wskazujące na powiązanie tej organizacji z terrorystami. Z tego powodu jej działalność jest zakazana m. in. w Tadżykistanie, Turkmenistanie i Uzbekistanie. Władze Kazachstanu oficjalnie uznały ją za organizację o charakterze ekstremistycznym.

Jak pisze znawca problemu prof. Mirosław Sadowski: „Pokojowa ideologia utrudnia zwalczanie ruchu, który służy ugrupowaniom terrorystycznym w pozyskiwaniu nowych członków, a ponadto przychylnie nastawia do niego działające w dobrej wierze osoby postronne. Warto zatem podejmować badania nad prawdziwą naturą ruchu, którego członkowie są najpierw muzułmanami a dopiero później obywatelami państwa, w którym przebywają. Ich lojalność skierowana jest przede wszystkim wobec ummy – społeczności muzułmańskiej. Nie są zatem lojalnymi obywatelami państw, w których żyją, nie utożsamiają się z nimi”.

Przykład Akrama jest kolejnym „indywidualnym przypadkiem” powiązań Tablighi Jamaat z dżihadystami i dostarcza dalszych argumentów na to, że ruch ten w istocie stanowi „przedsionek dla terroryzmu”. Trzeba jednak dodać, że zwalczanie tej organizacji utrudnia jej rachityczna i rozmyta struktura oraz budowana od lat 70 XX wieku sieć zwolenników tego islamistycznego ruchu w Europie oraz Ameryce Północnej. W Internecie można znaleźć wizytówkową stronę organizacji, na której pojawiają się też polskie adresy.

Zamach w Teksasie prowokuje do postawienia kilku istotnych pytań – jedne dotyczą skuteczności procedur i programów antyterrorystycznych, inne zaś ogólniej – polityki zwalczania islamu politycznego w Europie. Walka z terroryzmem przy jednoczesnym tolerowaniu organizacji, które radykalizują społeczność muzułmańską, skazana jest na porażkę, przypomina bowiem leczenie objawowe. Ponadto w Europie Zachodniej liczba radykałów jest tak duża (jak widać na przykładzie obszaru zainteresowania programu Prevent), że służby specjalne nie dysponują wystarczającymi środkami, żeby zapewnić obywatelom bezpieczeństwo.

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn