Kurczy się przestrzeń wolności słowa w Turcji

Güngör Arslan, zamordowany dziennikarz,
Güngör Arslan, zamordowany dziennikarz,
W Turcji z wolnością słowa było źle, od 2016 roku było jeszcze gorzej. A mimo to okazuje się, że sytuacja może jeszcze bardziej się pogorszyć. Tymczasem Zachód wydaje się pozbawiony możliwości przeciwstawienia rosnącemu autorytaryzmowi.

Udostępnij:

Spis treści

Zamordowanie dziennikarza Güngöra Arslana, redaktora naczelnego lokalnego serwisu informacyjnego w tureckim mieście Izmit każe postawić pytanie jaka jest sytuacja mediów w Turcji. Nawet jeżeli mamy do czynienia z pospolitą zbrodnią, a nie egzekucją polityczną, to fakty są takie, że zginął prześladowany przez reżim Erdogana dziennikarz, który opisywał korupcję lokalnych władz.  

W indeksie stanu wolności prasy na świecie prowadzonym przez Reporterów bez Granic (RSF) Turcja zajmuje dalekie 153. miejsce. W pierwszych latach po rozpoczęciu negocjacji z Unią Europejską (2006-08), zajmowała w rankingu RSF pozycję w okolicach 100, ale potem standardy wolności słowa ulegały systematycznej degradacji.

Cezurą jednak w tym kontekście był rok 2016, kiedy to po próbie nieudanego puczu prezydent Erdogan rozpoczął polityczne czystki, które objęły także dziennikarzy. Na mocy specjalnie wydanych przepisów, wprowadzających stan wyjątkowych, wiele ośrodków medialnych zostało uznanych za organizacje zagrażające bezpieczeństwu publicznemu. Dekret nr 671 z 17 sierpnia 2016 roku oraz dekret z 27 września 2016 roku umożliwiły zaliczenie do kategorii terrorystycznej trzech agencji informacyjnych: Cihan Haber Ajansi (CIHAN32), Muhabir Haber Ajansi, (İHA) i Sem Haber Ajansi (SEM), 16 prywatnych stacji telewizyjnych i 23 prywatnych stacji radiowych (art  2b, załącznik nr 2), a także 45 redakcji gazet codziennych, 15 czasopism, 29 wydawnictw i kilkunastu firm dystrybucji prasy. Sankcje objęły także konkretne osoby: powstały listy proskrypcyjne tych, których nie można było zatrudniać w służbie publicznej i administracji; nie mogli oni także pełnić funkcji kierowniczych.

Ogółem, w czasie trwania stanu wyjątkowego ostatecznie zamknięto 179 ośrodków medialnych i wydawniczych. Ofiarą czystek padło 53 gazet, 37 stacji radiowych, 34  stacje telewizyjne, 29 wydawnictwa, 20 czasopism i 6 agencji informacyjnych.

Upolitycznienie mediów w Turcji zaczęło się jednak dużo wcześniej. Eksperci w tym kontekście wymieniają rok 2002. Polityka poddawania mediów kontroli władz prowadzona jest konsekwentnie przez Erodgana w zasadzie od początku jego rządów. Narzędziem wywierania wpływu na redakcje oprócz przemocy, zastraszania oraz personalnych represji, pozostaje przede wszystkim polityka skarbowa władz. W 2020 roku 60 procent mediów należało do czterech medialnych korporacji uzależnionych od środków płynących z państwowej kasy. Co istotne, firmy te najwięcej wyzysków czepią z handlu, budownictwa lub usług telekomunikacyjnych, nie zaś z działalności wydawniczej.[2]

Na dzień 12 lutego 2022 r. co najmniej 57 dziennikarzy i pracowników mediów przebywa w więzieniu, areszcie tymczasowym albo odbywa karę.

Cezura internetu

Nasila się także cenzura mediów społecznościowych i internetu. Według raportu IPE do końca 2019 r. zablokowano dostęp do ponad 400 tysięcy stron internetowych i kont w mediach społecznościowych. Podstawą tych działań jest ustawa nr 5651 z 2007 roku. Nowe prawo miało służyć głownie ochronie nieletnich przed szkodliwymi treściami. Szybko jednak przerodziło się w narzędzie cenzury politycznej.

3 lutego 2022 roku na stronie tureckiego parlamentu został opublikowany projekt zmieniający ustawę regulującą kwestie treści pojawiających się w internecie oraz kodeks karny. Oficjalnym uzasadnieniem dla wprowadzenia nowych regulacji jest zwalczanie dezinformacji. Jeśli projekt wejdzie w życie, zostanie utworzony nowy organ regulacyjny – Komisji ds. Skarg w Mediach Społecznościowych (Sosyal Medya Şikayetleri İnceleme Komisyonu). Komisje te mają działać w 81 tureckich miastach. W ich skład wejdą przedstawiciele władz lokalnych, policji, prokuratury, adwokatury oraz państwowego regulatora usług telekomunikacyjnych ICTA (Information and Communication Technologies Authority, tur. BTK – Bilgi Teknolojileri ve İletişim Kurumu). 

Zachód w imię wartości demokratycznych powinien nie tylko świadomie chronić wolność słowa u siebie, ale także skonsolidować siły przeciwko narastającej fali autorytaryzmu. Jeśli Bruksela, Berlin i Waszyngton pozwolą Erdoganowi zlikwidować własne redakcje, będzie to wyraźny znak świadczący nie tylko o słabnącej pozycji geopolitycznej Zachodu, ale także o głębokim kryzysie cywilizacyjnym.

Skargi na treści w Internecie będzie można składać za pośrednictwem specjalnego systemu. Komisja podejmie decyzję w sprawie skargi w ciągu 24 godzin od jej otrzymania; decyzję o usunięciu treści przekaże dalej do ICTA, który będzie mieć cztery godziny na jej wykonanie. Komisja będzie także zobowiązana do składnia zawiadomień o popełnieniu przestępstwa, jeśli uzna, że treści publikowane w sieci naruszają kodeks karny. 

ICTA będzie mógł nakładać na dostawcę internetu kary administracyjne w wysokości od 300 tysięcy do półtora miliona tureckich lir (od 87 do ponad 400 tysięcy złotych). Mandat może zostać nałożony, jeśli właściciel medium społecznościowego nie wykona decyzji komisji w ciągu 24 godzin od momentu zawiadomienia przesłanego przez regulatora.

Ponadto projekt ustawy nakłada na dostawców usług internetowych obowiązek regularnego (co najmniej raz na 7 dni) blokowania alternatywnych kanałów dostępu w odniesieniu do nadawców objętych zakazem publikowania treści. Stosowne cotygodniowe raporty dostawca internetu będzie musiał składać ICTA.

Niepokoją także zmiany proponowane w kodeksie karnym. Podstawą zablokowania kont w mediach społecznościowych i stron w internecie mogą być, oprócz takich przestępstw jak molestowanie seksualne, szantaż czy mowa nienawiści, także przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu, gospodarce, przemysłowi i handlowi. Przepis ten pozwoli uciszać krytyków rządu, a także uciszać wszystkich zaniepokojonych stanem tureckiej gospodarki, szczególnie galopującą inflacją.

Tureckie władze poprzez zmiany w prawie mają zamiar zlikwidować anonimowość w sieci poprzez wprowadzenie kary pozbawienia wolności dla właścicieli stron internetowych lub mediów społecznościowych, korzystających z oprogramowania lub aplikacji ukrywających tożsamość użytkownika lub uniemożliwiających jej ustalenie wobec osób, które dopuściły się przestępstwa przeciwko życiu prywatnemu, spokojowi publicznemu, zaufaniu do instytucji państwowych, zdrowiu publicznemu oraz ujawniły tajemnicę służbową.

Zagrożona działalność zagranicznych redakcji

Najwyższa Rada Radiofonii i Telewizji (RTÜK) zdecydowała większością głosów na posiedzeniu w dniu 9 lutego 2022 roku, że trzy zagraniczne redakcje posiadające serwisy w języku tureckim powinny ubiegać się o licencję o nadawanie. Mowa tutaj o Voice of America, Deuteche Welle oraz Euronews. Jest to pierwszy przypadek wykorzystania przez RTÜK uprawnień regulacyjnych w stosunku do zagranicznych mediów informacyjnych o międzynarodowym zasięgu.

Wiceprezes RTÜK İbrahim Uslu w rozmowie z niemiecką agencją informacyjną APA powiedział, że media, które nie wystąpią o licencję, nie będą dostępne w na terenie Turcji. Decyzja zostanie oficjalnie ogłoszona na stronie internetowej RTÜK najpóźniej w ciągu najbliższych 10 dni. Od tego momentu redakcje będą miały 72 godziny na złożenie wniosku o licencję na nadawanie.

Decyzja RTÜK opiera się na rozporządzeniu, które weszło w życie w sierpniu 2019 roku. Przepis stanowi, że telewizja online i audycje VOD muszą uzyskać licencję na nadawanie od RTÜK. Oficjalnym powodem decyzji jest fakt, że serwisy informacyjne wymienionych nadawców mają na swojej stronie nagrania video.

Sfera wolności słowa się kurczy

Reżim Edrogana w sposób planowy i konsekwentny dąży do podporządkowania sobie wszystkich sfer działania państwa, w tym mediów. Oprócz działań opresyjnych i przemocowych sięga po narzędzia administracyjne, prawne i naciski finansowe. Po przejęciu władzy nad mediami tradycyjnymi – prasa, radio i telewizja, przyszedł czas na internet i media społecznościowe. Prezydent Turcji doskonale wie, że medialni giganci wbrew deklaracjom kierują się przede wszystkim względami ekonomicznymi. Wystarczy przypomnieć sobie zachowanie Google’a i Apple’a w czasie ostatnich wyborów w Rosji: w czasie kampanii wyborczej korporacje te usuwały ze swoich sklepów aplikacje przeznaczone dla zwolenników opozycji, zaprojektowane przez zwolenników Aleksandra Nawalnego. Można więc podejrzewać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wykonawcami cenzorskich przepisów będą dostawcy usług internetowych oraz właściciele mediów społecznościowych.

Fakt, że władze tureckie dążą do ograniczenia cieszących się szacunkiem mediów niemieckich, europejskich oraz amerykańskich, nie dziwi. Jest to z ich strony manifestacja siły. Erdogan doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Amerykanie potrzebują go po swojej stronie w konflikcie z Rosją. Niemcom i UE jego przychylność jest potrzebna, gdyż gwarantuje spokój na południowych granicach Wspólnoty.

Obecnie opinia międzynarodowa nie dysponuje ani środkami, ani narzędziami nacisku, które pozwoliłby chronić wolności obywatelskie na świecie. Zachód w imię wartości demokratycznych powinien nie tylko świadomie chronić wolność słowa u siebie, ale także skonsolidować siły przeciwko narastającej fali autorytaryzmu. Jeśli Bruksela, Berlin i Waszyngton pozwolą Erdoganowi zlikwidować własne redakcje, będzie to wyraźny znak świadczący nie tylko o słabnącej pozycji geopolitycznej Zachodu, ale także o głębokim kryzysie cywilizacyjnym.


[1] Andrzej Nowosad, Umit Turanli, Margreta Grigoriva, Rynek prasy drukowanej w Turcji w latach 2012-2020, „Media Biznes Kultura” 2020, nr 2 (9).

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn